1. Radca prawny / adwokat kontra windykator
3. Przedawnienie roszczeń pieniężnych
4. Mobbing - co to właściwie jest ?
5. Rodzina w rozumieniu prawa cywilnego
6. Zasady przyznawania zadośćuczynienia
8. Rozwód - czy zawsze warto walczyć o orzeczenie o winie ?
9. Właściwość sądu przy skardze dłużnika na czynności komornika
Bardzo często zdarza się, że postępowanie egzekucyjne prowadzone jest przez komornika działającego poza obszarem swojego rewiru komorniczego -np. dłużnik zamieszkuje w Olsztynie, a postępowanie prowadzone jest przez Komornika Sądowego przy Sądzie Rejonowym w Szczytnie. W związku z tym powstaje pytanie, który sąd jest właściwy do rozpoznania skargi dłużnika na czynności komornika - Sąd Rejonowy w Szczytnie, czy też właściwy z uwagi na miejsce zamieszkania dłużnika - Sąd Rejonowy w Olsztynie.
Odpowiedź znajdujemy w treści art. 767 § 1 k.p.c, zgodnie z którym: "Na czynności komornika przysługuje skarga do sądu rejonowego, jeżeli ustawa nie stanowi inaczej. Dotyczy to także zaniechania przez komornika dokonania czynności. Do rozpoznania skargi na czynności komornika właściwy jest sąd, przy którym działa komornik. Jeżeli do prowadzenia egzekucji został wybrany komornik poza właściwością ogólną, skargę rozpoznaje sąd, który byłby właściwy według ogólnych zasad."
Zgodnie z art. 57 § 1 k.r.i.o., orzekając rozwód sąd orzeka także, czy i z który z małżonków ponosi winę rozkładu pożycia. Należy mieć jednak na względzie fakt, iż w sentencji wyroku sąd nie określa stopnia zawinienia – zatem nie będzie różnicował, który z małżonków jest „winny bardziej”. Co prawda w samym uzasadnieniu wyroku sąd może dokonać takich ustaleń, lecz z prawnego punktu widzenia jest to całkowicie ambiwalentne - może poza satysfakcją małżonka „mniej winnego”. Stąd też wynika konkluzja, że sądy powszechne nie miarkują winy w rozkładzie pożycia, zatem jeśli sąd dojdzie do przekonania, że drugi z małżonków także ponosi w jakimkolwiek stopniu odpowiedzialność za rozkład pożycia, orzekając o winie przypisze ją obojgu małżonków. Mając powyższe na względzie należy rozważyć, czy warto walczyć o przypisanie winy byłemu partnerowi, bowiem niewątpliwie będzie to wiązało się z koniecznością przeprowadzenia postępowania dowodowego, przesłuchiwania świadków i wyciągania na wierzch wszystkich „brudów” życia rodzinnego, a ostatecznie efekt może nie być zadowalający. Warto czasami rozważyć wniosek o rozwiązanie małżeństwa bez orzekania o winie (art. 57 § 2 k.r.i.o.) , bowiem w większości przypadków pozwoli to zamknąć całe postępowanie na pierwszej rozprawie i uniknąć niepotrzebnego stresu.
W życiu każdego przedsiębiorcy nadchodzi taki moment, że część środków finansowych, które od dawna winny spoczywać bezpiecznie na jego rachunku bankowym, znajduje się u kontrahentów. Co więcej część kontrahentów konsekwentnie nie reaguje na żadne prośby i groźby – przybierające często formę przedsądowego wezwania do zapłaty. Pojawia się wtedy pytanie - co dalej ? Skorzystać z usług firmy windykacyjnej czy też skierować swoje kroki do radcy prawnego / adwokata ?
W życiu każdego przedsiębiorcy nadchodzi taki moment, że część środków finansowych, które od dawna winny spoczywać bezpiecznie na jego rachunku bankowym, znajduje się u kontrahentów. Co więcej część kontrahentów konsekwentnie nie reaguje na żadne prośby i groźby – przybierające często formę przedsądowego wezwania do zapłaty. Pojawia się wtedy pytanie - co dalej ? Skorzystać z usług firmy windykacyjnej czy też skierować swoje kroki do radcy prawnego / adwokata ?
Nie będziemy dawać Państwu jednoznacznej odpowiedzi na powyższe pytanie, nie mniej jednak postaramy się pokazać czym różni się typowa firma windykacyjna od kancelarii radcy prawnego / adwokata.
Po pierwsze, windykator nie może Państwa reprezentować przed sądem i komornikiem – to sprawia, że w chwili, gdy metody tzw. miękkiej windykacji zawiodą (grzeczne i mniej grzeczne rozmowy telefoniczne, pisemne wezwania do zapłaty, etc.), musi i tak skierować Państwa do profesjonalnego pełnomocnika – radcy prawnego lub adwokata, który wystąpi w Państwa imieniu z pozwem. Podobnie, gdy dysponujecie Państwo wyrokiem, a dłużnik mimo wszystko nie uiszcza zasądzonej należności, windykator nie będzie Państwa reprezentował w toku postępowania egzekucyjnego – przed komornikiem. Oczywiście zdarzają się przypadki, że windykatorzy redagują klientom pisma, nie mniej jednak klient sam podpisuje się pod nimi, a windykator za takie działanie nie bierze żadnej odpowiedzialności.
Po drugie, koszty windykacji pokrywacie Państwo z własnej kieszeni (zazwyczaj kilkanaście % sumy), bowiem w polskim systemie prawnym tylko koszty zastępstwa przez profesjonalnego pełnomocnika – radcę prawnego lub adwokata „przerzucone” są na stronę przeciwną.
Po trzecie, windykator nie może dokonać egzekucji z majątku dłużnika – takiej jak np. zajęcie rachunku bankowego, wynagrodzenia za pracę, sprzedaż ruchomości i nieruchomości, może tylko „wpływać” na dłużnika, aby ten dobrowolnie spłacił swój dług. Do takich czynności w polskim systemie prawnym uprawniony jest tylko komornik, a ten działa na wniosek wierzyciela. Zatem to wierzyciel musi wskazać komornikowi sposób prowadzenia postępowania egzekucyjnego. Stąd też opieka nad wierzycielem przez osobę znającą zawiłości postępowania cywilnego – radcę prawnego lub adwokata wydaje się wskazana z punktu widzenia skuteczności egzekucji.
Po czwarte, nie trzeba legitymować się określonym wykształceniem, aby trudnić się windykacją. W przeciwieństwie do radców prawnych / adwokatów, którzy musieli ukończyć wyższe studia prawnicze i odbyć żmudną aplikację zakończoną egzaminem zawodowym, windykatorami bardzo często zostają przypadkowe osoby nie mające podstawowej wiedzy prawniczej. Co więcej, nikt nie sprawdza kwalifikacji windykatorów, tego czy mają wykupione ubezpieczenie OC, stawek jakie żądają za swoje usługi, czy też metod stosowanych przy „wpływaniu” na dłużnika. Zaś w przypadku radców prawnych / adwokatów, podlegają oni obowiązkowemu cyklicznemu szkoleniu (konieczność zgromadzenia w ciągu roku określonej liczby punktów), ich wynagrodzenie określone jest rozporządzeniem Ministra Sprawiedliwości, za wykroczenia przeciwko standardom zawodowym podlegają odpowiedzialności dyscyplinarnej ( z wydaleniem z zawodu włącznie) oraz posiadają obowiązkowe ubezpieczenie OC.
Jednak wybór należy do Państwa…
Kara umowna jest zagadnieniem ściśle związanym ze stosunkami gospodarczymi podmiotów profesjonalnych. Dobrze więc wiedzieć, że nie zawsze jest to rozwiązanie idealne...
Warto zauważyć, iż co do zasady nie jest celowe dochodzenie od dłużnika kar umownych, których wartość przekracza wartość zobowiązania umownego. Mając na uwadze stanowisko zawarte w orzecznictwie sądów powszechnych, dochodzenie kary rażąco wygórowanej w stosunku do poniesionej szkody, bądź wartości umownej, będzie powodowało oddalenie powództwa ponad część uznaną przez sąd za adekwatną. Jedną z zasad przy zasądzaniu kary umownej przez sąd powszechny jest sprawdzenie, czy naliczona kara umowna nie prowadzi do nieuzasadnionego wzbogacenia uprawnionego (por. wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 17 grudnia 2008 r., V ACa 483/08, wyrok Sądu Najwyższego z dnia 11 października 2007 r., IV CSK 181/07). W przypadku gdy wysokość kary umownej możliwej do naliczenia jest bardzo wysoka dla zleceniodawcy, a szkoda wynikła z nienależytego wykonania zobowiązania przez zleceniobiorcę jest znikoma, natomiast okoliczności zasadności naliczenia kary umownej nie budzą wątpliwości (łatwo jest zatem udowodnić roszczenie co do zasady) to i tak może się okazać, że sąd nie zasądzi pełnej wysokości kwoty roszczenia. Natomiast fakt całkowitego wykonania umowy przez zleceniobiorcę stanowić będzie przesłankę do znacznego miarkowania kary umownej przez sąd.
Należy wskazać, iż sądy powszechne miarkują kary umowne średnio do kwoty odpowiadającej około 30% wartości żądania, w przypadku gdy znacznie przekracza ono wartość umowy (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 24 listopada 2009 r., V CSK 162/09 – zasądzona kara stanowi ok. 15% żądanej kwoty, wyrok SA w Katowicach, V ACa 483/08 – zasądzona kara to ok. 40% żądanej kwoty, wyrok SN z dnia 11 października 2007 r., IV CSK 181/07 – zasądzona kara to ok. 20% żądanej kwoty). W skrajnych przypadkach sąd może także uznać, iż zasądzenie tak wysokiej kary umownej jest nawet sprzeczne z zasadami współżycia społecznego, na podstawie art. 5 Kodeksu cywilnego i powództwo zleceniodawcy w całości oddalić.
Zgodnie ze częścią orzecznictwa Sądu Najwyższego miarkowanie kary umownej powinno nastąpić nawet w przypadku, gdy dłużnik nie wystąpi o takie miarkowanie (por. m.in. wyrok SN z dnia 22 stycznia 2010 r., V CSK 217/08, wyrok SN z dnia 27 lutego 2009 r., II CSK 511/08). Sąd Najwyższy wskazuje, iż wystarczy wskazanie przez dłużnika, że nie zgadza się on z wysokością kary i wnosi o oddalenie powództwa, aby można było przyjąć, iż wnosi on o miarkowanie kary umownej w przypadku uznania słuszności powództwa. Jednakże pojawiają się także (rzadziej) zdania przeciwne (por. wyrok SN z dnia 16 kwietnia 2010 r., IV CSK 494/09, Sąd wskazał, iż żądanie miarkowania kary umownej musi być konkretnie sprecyzowane przez zgłaszającego).
Wobec powyższego, zleceniodawcy powinni sporządzając umowy ze zleceniobiorcami w pierwszej kolejności ograniczać wartości, według których naliczona będzie kara umowna do realnie możliwych potem do wyegzekwowania, a także nie zwlekać z dochodzeniem roszczeń z tytułu kary umownej, gdyż w późniejszym czasie nawet powstałe już wysokie roszczenie może okazać się niemożliwe do zasądzenia.
Kilka słów na temat kwestii przedawnienia roszczeń pieniężnych, w szczególności świadczeń okresowych. Zagadnienie to jest zawsze istotnym punktem dochodzenia roszczeń na drodze sądowej. Zapraszamy do lektury!
Zagadnienie przedawnienia roszczeń pieniężnych jest uregulowana w art. 118 Kodeksu cywilnego i jako konstrukcja tzw. „terminów ogólnych” przedstawia się następująco: dla roszczeń majątkowych co do zasady termin przedawnienia wynosi 10 lat, dla roszczeń o świadczenia okresowe i z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej wynosi 3 lata. Żeby nie było zbyt łatwo ustawodawca wprowadził szereg wyjątków ustalających inne okresy przedawnienia, jak np.: roszczenia z umów sprzedaży dokonanej w zakresie działalności przedsiębiorstwa przedawniają się z upływem lat 2 (art. 554 kc), tożsamo roszczenia z tytułu umowy o dzieło.
Roszczenia o świadczenia okresowe, w rozumieniu art. 118 Kodeksu cywilnego, charakteryzują się następującymi cechami: przedmiotem świadczenia muszą być pieniądze lub rzeczy oznaczone rodzajowo, w ramach jednego i tego samego stosunku prawnego dłużnik ma spełnić wiele świadczeń jednorazowych, spełnienie tych świadczeń następuje w określonych regularnych odstępach czasu, wielkość całego świadczenia nie jest znana z góry, lecz zależy od czasu trwania stosunku. Różne świadczenia okresowe posiadają własne terminy wykonalności i oddzielny termin przedawnienia. I tak, świadczeniem okresowym jest np.: obowiązek uiszczania czynszu z tytułu najmu, dzierżawy, dożywotniej renty.
Również odsetki za opóźnienie traktować należy jako świadczenie okresowe w rozumieniu art. 118 k.c., a z upływem trzyletniego terminu przedawnienia w tym przepisie ustanowionego co do zasady przedawniają się wszystkie roszczenia o odsetki za opóźnienie, zarówno związane z prowadzeniem działalności gospodarczej, jak i niezwiązane.
Trzyletni termin przedawnienia roszczeń o świadczenia okresowe może być uchylony przez przepis szczególny jedynie wtedy, gdy treść takiego przepisu wyraźnie wskazuje, że przewidziany w nim termin dotyczy roszczeń okresowych. W przypadku, gdy roszczenie główne wygasło na skutek jego zapłaty przed upływem terminu przedawnienia, do przedawnienia roszczeń o odsetki za opóźnienie w spełnieniu świadczenia głównego stosuje się trzyletni termin przedawnienia także wtedy, gdy termin przedawnienia roszczenia głównego już upłynął. W tej sytuacji bieg przedawnienia odsetek liczy się od momentu wystąpienia zdarzenia powodującego wygaśnięcie świadczenia głównego. Powstałe w ten sposób roszczenie o odsetki uzyskuje pewnego rodzaju niezależność od wygasłego świadczenia głównego i przedawnienie roszczenia o odsetki powinno być od tego momentu rozpatrywane oddzielnie. (patrz wyrok Sądu Najwyższego z dnia 9 czerwca 2005 r., III CK 619/04, wyrok SN z 19 stycznia 1990 r., IV CR 294/89, wyrok SN z 24 maja 2005 r., V CK 655/04).
Złożoną kwestią jest natomiast sytuacja przedawnienia odsetek na tle przepisów przewidujących krótszy od 3-letniego termin przedawnienia świadczenia. Zwłaszcza na tle art. 554 k.c., dochodzi do pewnej sprzeczności. Z jednej strony, wobec podniesionej powyżej pewnej samodzielności roszczenia o odsetki i braku przepisu szczególnego skracającego termin ich przedawnienia w art. 554 k.c., należy przyjąć, że zastosowanie znajdzie tu, wyznaczany przez art. 118, termin 3 letni. Z drugiej strony - okazuje się, że termin przedawnienia roszczenia o świadczenie uboczne jest dłuższy niż o świadczenie główne, co wydaje się rozwiązaniem nielogicznym. Brak jest jednak jednolitej linii orzecznictwa w omawianej kwestii. Najnowsze orzecznictwo zajmujące się tą kwestią wskazuje, iż: „Ustanowiony w art. 118 k.c. termin przedawnienia roszczeń o świadczenia okresowe stosuje się do roszczeń o odsetki za opóźnienie także wtedy, gdy roszczenie główne ulega przedawnieniu w terminie określonym w art. 554 k.c.. Roszczenie o odsetki przedawnia się jednak najpóźniej z chwilą przedawnienia się roszczenia głównego.” – wyrok SN z dnia 19 maja 2005 r.
Bardzo często w naszej praktyce zawodowej spotykamy się z pytaniami odnośnie zjawiska mobbingu. Śmiało można stwiedzić, że samo pojęcie "mobbing" jest ogólnie znane, ale już aspekty prawne z nim związane rodzą wiele wątpliwości. Zapraszamy zatem do lektury....
Pojęcie „mobbing” można potraktować jako „prawnego noworodka”, gdyż polskie ustawodawstwo zna je dopiero od 2004 roku. Do tego czasu niniejszy termin znany był tylko wąskiemu gronu specjalistów, ale warunki pracy, jakie wyewoluowały po roku 1989 w pędzącej na oślep polskiej gospodarce wymagały zdecydowanej reakcji ustawodawcy. Należy jednak zauważyć, iż przy obecnej stopie bezrobocia rzeczywista skala zjawiska prawdopodobnie nigdy nie będzie znana. Praca bowiem stała się „towarem ekskluzywnym” i pracownicy, często aby go nie utracić znoszą „patologiczne postawy” pracodawcy, co sprzyja tylko eskalacji zjawiska.
W naszym kraju od pewnego czasu, termin ten stał się bardzo modny, zajmują się nim środki masowego przekazu, zaczyna pojawiać się literatura wskazująca metody walki z pracodawcą-prześladowcą, jest on tematem wypowiedzi licznych autorytetów danego przedmiotu. Przykrym jest jednak fakt, iż w praktyce sądów nie występuje zbyt często. Nie jest to spowodowane marginalnym występowaniem zjawiska, ale zwykłym ludzkim strachem o utratę stanowiska.
Definicja mobbingu w Kodeksie pracy – art. 943 §2 „Mobbing oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników.”
Powyższa definicja, należy do skomplikowanych z powodu posłużenia się przez ustawodawcę wieloma zwrotami niedookreślonymi. Nie można bowiem na jej podstawie dokonać enumeratywnego wyliczenia działań, które mogą być zakwalifikowane jako mobbing. W praktyce zakres tych działań jest bardzo szeroki – od opowiadania żartów na temat wybranej osoby, po agresję fizyczną. To co mają wspólnego, to cel – szkodzenie ofierze, naruszenie zasad współżycia społecznego i dobrych obyczajów. Mogą mieć zarówno postać aktywną, np. zaczepianie, obmawianie, celowe wprowadzanie w błąd, jak i pasywną – formę zaniechania – np. niepowiadomienie ofiary o grożącym jej niebezpieczeństwie, nieudzielenie informacji pomocnych do wykonania zadania służbowego[1]. Zatem mobbing może mieć zarówno postać działania jak i zaniechania.
Warunkiem zakwalifikowania danego działania jako mobbingu, jest wola podmiotu – mobbera. Wola może być wyrażana w sposób wyraźny bądź też dorozumiany (konkludentnie). Przed jej uzewnętrznieniem, nie ma żadnego znaczenia prawnego - cogitationis poenam nemo patitur. Wobec powyższego oparcie zarzutu mobbingu przez pracownika, na jego dywagacjach co do domniemanych symptomów aktu woli sprawcy mobbingu nie jest wystarczające, aby można było uznać wyjściową przesłankę do stwierdzenia mobbingu w postaci działań lub zachowań.[2]
Co istotne, o mobbingu można mówić dopiero wówczas, gdy podobne sytuacje powtarzają się wielokrotnie, systematycznie, przez dłuższy okres czasu. Zatem, pomimo że słowa nieuzasadnionej krytyki dotyczące wykonywanej pracy mogą być bardzo raniące, to jednorazowego faktu wystąpienia takiej krytyki nie można uznać jako mobbing.
Zatem z powyższych przykładów możemy wysnuć wniosek, że działania lub zaniechania muszą być mnogie, czyli wystąpić więcej niż raz. Wskazanie minimalnej granicy czasowej ma znaczenie zwłaszcza dla celu procesowego udowodnienia istnienia niedozwolonych działań w konkretnym przypadku. Z zastrzeżeniem, że mogą występować odstępstwa w zależności od właściwości osobniczych pokrzywdzonego, w praktyce przyjmuje się, że długotrwałe oddziaływanie oznacza przynajmniej 6 miesięcy, co związane jest z wynikami badań klinicznych nad omawianym zjawiskiem.[3]
W kodeksowej definicji mobbingu, występuje także aspekt uporczywości. Nie ulega wątpliwości, że długotrwałość działań należy rozpatrywać jednocześnie z ich uporczywością, bowiem, gdy ta będzie na wysokim poziomie, można spodziewać się takich samych efektów, jakby mobbing był mniej uporczywy, ale trwał o wiele dłużej. [4]
Pozostaje, jeszcze do spełnienia kolejny „warunek” – „nękanie lub zastraszanie”. W ujęciu semantycznym „nękać” oznacza „ustawicznie dręczyć, trapić, niepokoić (czymś) kogoś; dokuczać komuś, nie dawać chwili spokoju”, „zastraszyć” to natomiast „straszeniem, groźbami przerazić kogoś, wprowadzić kogoś w stan długotrwałego strachu, strasząc doprowadzić kogoś do lęku, niepokoju itd., osłabić czyjąś wolę”. Można zauważyć, że nękanie jest zjawiskiem o niejako mniejszym ciężarze gatunkowym niż zastraszanie. Zastraszanie jest w takim ujęciu bardzo bliskie groźbie znanej prawu cywilnemu. Nie można jednak wykluczyć sytuacji, gdy zastraszanie stanie się groźbą karalną, a więc będzie podlegało zainteresowaniu już nie cywilistów, a karnistów. Prawo cywilne jako groźbę rozumie zapowiedź wyrządzenia komuś jakiegoś zła, jeśli nie dokona określonej czynności prawnej. Ofierze jednak mimo pozostawania pod presja psychiczną nie jest pozbawiona możliwości wyboru – przeciwnie do groźby karalnej w ujęciu prawa karnego.[5] Groźba karalną wyróżnia ponadto gotowość sprawcy do popełnienia przestępstwa na szkodę pokrzywdzonego lub jego osób najbliższych. Ofiara ma uzasadnione obawy, że groźba zostanie spełniona. Uzasadniona obawa zachodzi wtedy, gdy pokrzywdzony, realnie oceniający sytuację, potraktuje groźbę poważnie i uwierzy w możliwość jej realizacji. Zatem biorąc pod uwagę powyższe, groźbę na gruncie stosunku pracy, wchodząca w zakres działań mobbingowych, należy rozumieć jak tą w ujęciu cywilistycznym.
Aby działanie lub zaniechanie mogło zostać zakwalifikowane jako mobbing, musi oprócz powyższych przesłanek, wywołać u pracownika zaniżoną ocenę przydatności zawodowej. Ten element definicji budzi chyba niemniejsze wątpliwości od pozostałych. Należy bowiem przyjąć, iż brak takiego właśnie skutku (np. pracownik utwierdzi się jeszcze bardziej w wysokiej ocenie własnej przydatności zawodowej pomimo, że będzie izolowany) uniemożliwi zakwalifikowanie zachowania jako mobbingu.[6] Nie mniej jednak, jest to bardziej zagadnienie psychologiczne, a nie prawne, które może być stwierdzone, tylko w toku badań biegłego psychologa lub psychiatry.[7]
Dokonując podsumowania, należy stwierdzić, iż z jednej strony kodeksowa definicja mobbingu jest zbyt rozbudowana, posługuje się wieloma pojęciami niedookreślonymi, co z jednej strony pozwala na objęcie nią cale spektrum zachowań, z drugiej zaś całkowicie niesprawiedliwie odmawia ochrony pracownikowi w sytuacji, gdy nie wystąpił wskazany w niej skutek.[8]
[1] Gersdort M, Reczyńska-Ratajczak M., Prewencja antymobbingowa, Praca i Zabezpieczenie Społeczne 2/2007, s. 31
[2] Zych Małgorzata, Mobbing w polskim prawie pracy, Warszawa 2007,
[3] Muszalski W., Kodeks Pracy Komentarz, 5. wydanie, s. 269
[4] Zych Małgorzata, op. cit., s. 18
[5] Ibidem, s. 19
[6] Wyka T. „Mobbing w świetle polskiego prawa pracy” http://www.mobbing.edu.pl/pub/File/sztuka_leczenia/mobbing_w_swietle_polskiego_prawa_pracy.pdf s. 6
[7] Zych Małgorzata, op. cit., s. 19
[8] Wyka T. op. cit., s. 6
Rodzina to pojęcie najbardziej znajome szaremu człowiekowi, jest zatem oczywiście regulowane przez przepisy prawa cywilnego...
Zagadnienie rodziny jest szczegółowo uregulowane w ustawie Kodeks rodzinny i opiekuńczy z dnia 25 lutego 1964 r. (Dz. U. z 1964 nr 9 poz. 59 ze zm.). Sama ustawa jednak nie definiuję ani pojęcia „rodziny” ani pojęcia „gospodarstwa domowego”. Stanowisko doktryny oraz inne akty prawne związane z prawem rodzinnym przybliżają znaczenie tych pojęć.
Zgodnie z art. 23 kodeksu rodzinnego, zawarcie związku małżeńskiego stanowi zdarzenie prawne, które bezpośrednim następstwem jest założenie nowej rodziny. Założona w ten sposób rodzina funkcjonuje w czasie trwania związku małżeńskiego, chociażby małżonkowie nie mieli dzieci (por. „Komentarz do Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego”). W piśmiennictwie zachodzą jednakże spory odnośnie wąskiego i szerokiego znaczenia pojęcia „rodzina” (którego nie należy mylić w tym kontekście z pojęciami krewni oraz spokrewnieni). Przeważa stanowisko, iż rodziną w sensie ścisłym są tylko małżonkowie, oraz będące na ich utrzymaniu wspólne dzieci. W sensie węższym do rodziny należą także przysposobieni czy pasierbowie.
Elementem małżeństwa jest wspólność pożycia, która przejawia się w istnieniu pomiędzy małżonkami więzi fizycznej, psychicznej i gospodarczej. Właśnie więź gospodarcza jest realizowana w sensie ekonomicznym przez m.in. prowadzenie wspólnego gospodarstwa domowego małżonków. Prowadzenie takiego gospodarstwa należy zaliczyć do obowiązków małżeńskich, o których mowa w art. 27 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, a które istotną częścią nowo-założonej rodziny.
Zadośuczynienie za krzywdę jest bardzo trudne to wyrażenia w pieniądzu. Określanie jego wysokości nie może być oderwane od rzeczywistości, ale musi też przedstawiać jaką rzeczywistą wartość. W przypadku dochodzenia roszczeń z tego tytułu przed sądem powszechnym należy jednak pamiętać, że i tą sytuację reguluje wieloletnia praktyka orzecznicza...
Zagadnienie wysokości zadośuczynienia rozpatrywał m.in. Sąd Okręgowy w Gliwicach w wyroku z dnia 10 kwietnia 2008 r. (III Ca 279/08), który wskazał, że na wysokość zadośuczynienia wpływa nie tylko stopień trwałego uszczerbku na zdrowiu, ale także indywidualne cechy osoby poszkodowanej, długotrwałość leczenia, jej wiek, rokowania na przyszłość, utrudnienia w życiu codziennym, na jakie poszkodowana napotyka w związku z dolegliwościami i następstwami wypadku. Zatem ustalając wysokość zadośuczynienia za doznaną krzywdę nie można opierać się wyłącznie na wielkości trwałego uszczerbku na zdrowiu, a należy zwrócić uwage na wszelkie okoliczności towarzyszące zdarzeniu. Następnie należy wskazać na orzeczenie Sądu Najwyższego z dnia 10 czerwca 1999 r. (II UKN 681/98), w którym stwierdzono, że przy ocenie wysokości zadośuczynienia należy, przede wszystkim, uwzględnić nasilenia cierpień, długotrwałość choroby, trwałość następstw zdarzenia oraz konsekwencje uszczerbku na zdrowiu w życiu osobistym i społecznym. W orzecznictwie powszechnie powszechnie funkcjonuje pogląd, iż ustalenie uszczerbku na zdrowiu poszkodowanego wyłącznie na podstawie procentowego uszczerbku stanowi wielkie uproszczenie i nie może być akceptowane. Sąd Najwyższy w innym orzeczeniu (I CK 7/05, niepublikowany) stwierdził, że na rozmiar krzywdy, a w konsekwencji wysokość zadośuczynienia, skałdają się cierpienia fizyczne i psychiczne, których rodzaj, natężenie i czas trwania należy każdorazowo określić w okolicznościach każdej sprawy. Mierzenie krzywdy wyłącznie stopniem uszczerbku na zdrowiu stanowiłoby niedopuszczalne uproszczenie nieznajdujące oparcia w treści art. 445 § k.c., który wszakże w żadnym wypadku nie odwołuje się do rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 18 grudnia 2002 r. Jeszcze dalej posunął się SN w wyroku z dnia 17 wrzesnia 2010 r. II CSK 94/10 wskazując, że właściwie nie można akceptować stosowania taryfikatora i ustalania wysokosci zadośćuczynienia według procentów trwałego uszczerbku na zdrowiu, bowiem zdrowie ludzkie jest dobrem o szczególnie wysokiej wartosci.
Następnie należy wskazać, że celem zadośćuczynienia jest przede wszystkim złagodzenie cierpień fizycznych, a więc bólu i innych dolegliwości oraz cierpień psychicznych, czyli negatywnych odczuć przeżywanych w związku z cierpieniami fizycznymi lub następstwami uszkodzenia ciała, wyłączeniem z normalnego życia itp. Zadośuczycnienie powinno całościowo rekompensować cierpienia poszkodowanego, zarówno też już doznane jak i te, które zapewne wystąpią w przyszłości (a więc prognozy na przyszłość). Warto przytoczyć w tym miejscu twierdzenia zawarte w wyroku SN z dnia 16 lipca 1997 r., gdzie stwierdzono, że zdrowie stanowi dobro szczególnie cenne, toteż przyjmowanie niskich kwot zadośćuczynienia pieniężnego za krzywdę prowadzi do niepożądanej jego deprecjacji. Zgodnie z art. 445 k.c., zadośćuczynienie ma przede wszystkim charakter kompensacyjny, wobec czego jego wysokość nie może stanowić zapłaty symbolicznej czy też określonej regułami tak, jak w ustawie wypadkowej, lecz musi przedstawiać jakąś ekonomicznie odczuwalną wartość.
Często spotykamy się z pytaniami, czy poszkodowany ma obowiązek wykorzystując własne środki finansowe zamówić części samochodowe niezbędne do likwidacji szkody, zanim otrzyma wypłatę odszkodowania od ubezpieczyciela sprawcy wypadku. Zazwyczaj temat ten jest ściśle związany z koniecznością korzystania z samochodu zastępczego, czy też dochodzeniem od ubezpieczyciela tzw. utraconych korzyści.
Zdarzało nam spotkać się ze stanowiskiem ubezpieczycieli, iż poszkodowany, aby nie narażać ubezpieczyciela na dodatkowe koszty pojazdu zastępczego, czy też konieczność zwrotu utraconych korzyści za dłuższy okres czasu, winien wykorzystując własne środki finansowe odpowiednio wcześniej nabyć części niezbędne do naprawy pojazdu. Słuszność swojego stanowiska, ubezpieczyciele wywodzą z art. 16 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych (Dz. U. 2003.123.1152).
Zgodnie z jego treścią:
Art. 16. 1. W razie zaistnienia zdarzenia objętego ubezpieczeniem obowiązkowym, o którym mowa w art. 4 pkt 1-3, osoba uczestnicząca w nim, z uwzględnieniem ust. 2, jest obowiązana do:
1) przedsięwzięcia wszystkich środków w celu zapewnienia bezpieczeństwa w miejscu zdarzenia, starania się o złagodzenie skutków zdarzenia oraz zapewnienia pomocy lekarskiej poszkodowanym, jak również w miarę możliwości zabezpieczenia mienia osób poszkodowanych;
2) zapobieżenia, w miarę możliwości, zwiększeniu się szkody;
3) niezwłocznego powiadomienia Policji o zdarzeniu, a w szczególności o wypadku z ofiarami w ludziach, o wypadku powstałym w okolicznościach nasuwających przypuszczenie, że zostało popełnione przestępstwo, w szczególności przestępstwo drogowe lub zagrażające bezpieczeństwu uczestnikom ruchu drogowego.
2. W przypadku zaistnienia zdarzenia objętego ubezpieczeniem obowiązkowym, o którym mowa w art. 4 pkt 1-3, uczestnicząca w nim osoba objęta tym ubezpieczeniem jest ponadto obowiązana do:
1) udzielenia pozostałym uczestnikom zdarzenia niezbędnych informacji koniecznych do identyfikacji zakładu ubezpieczeń, łącznie z podaniem danych dotyczących zawartej umowy ubezpieczenia;
2) niezwłocznego powiadomienia o zdarzeniu zakładu ubezpieczeń, udzielając mu niezbędnych wyjaśnień i przekazując posiadane informacje.
3. Osoba, której odpowiedzialność jest objęta ubezpieczeniem obowiązkowym, a także osoba występująca z roszczeniem, powinny przedstawić zakładowi ubezpieczeń, Ubezpieczeniowemu Funduszowi Gwarancyjnemu lub Polskiemu Biuru Ubezpieczycieli Komunikacyjnych posiadane dowody dotyczące zdarzenia i szkody oraz ułatwić im ustalenie okoliczności zdarzenia i rozmiaru szkód, jak również udzielić pomocy w dochodzeniu przez zakład ubezpieczeń, Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny lub Polskie Biuro Ubezpieczycieli Komunikacyjnych roszczeń przeciwko sprawcy szkody.
Stąd też płynie nałożony na poszkodowanego obowiązek minimalizacji szkody. Nie mniej jednak, w naszej ocenie, stanowisko, jakoby z tej normy prawnej wynikał obowiązek wykorzystania własnych środków finansowych do naprawy pojazdu jest niemożliwe do zaakceptowania.
Towarzystwa Ubezpieczeniowe, dokonują analizy tekstu prawnego, tylko w oparciu o wykładnię językową, całkowicie pomijając zasady wykładni systemowej i funkcjonalnej. Tak przeprowadzony proces interpretacji normy prawnej nigdy nie może być uznany za słuszny.
Zaczynając od podstawowej reguły wykładni systemowej, tj. argumentum ad rubrica
należy skupić swoją uwagę na systematyce zewnętrznej i wewnętrznej danej normy. O ile interpretacja normy, dokonana przez ubezpieczycieli nie pozostaje sprzeczna z systematyką zewnętrzną, o tyle zgodność z systematyką wewnętrzną może budzić poważne wątpliwości. Zgodnie z tą dyrektywą, w trakcie interpretacji normy prawnej, należy brać pod uwagę miejsce przepisu, w ramach systematyki aktu prawnego, w którym się znajduje.
Art. 16 ust. 1 pkt. 2. znajduje się w jednostce redakcyjnej poświęconej obowiązkom uczestników wypadku bezpośrednio po zdarzeniu. Wyraźnie wskazuje to ust. 1 pkt. 1, którego treść nakłada obowiązek przedsięwzięcia wszystkich środków w celu zapewnienia bezpieczeństwa w miejscu zdarzenia, zabezpieczenia mienia, zapewnienia pomocy lekarskiej poszkodowanym, etc. Ponadto pkt. 3 obliguje uczestnika wypadku do niezwłocznego powiadomienia Policji, w sytuacji, gdy są ofiary w ludziach, bądź istnieje przypuszczenie, iż zostało popełnione przestępstwo. Z zasad wykładni systemowej, można więc wysnuć wniosek, iż przedmiotem normy art. 16 cytowanej ustawy, jest zachowanie uczestników wypadku bezpośrednio po zdarzeniu.
Na takie rozumienie powyższego przepisu wskazuje także wykładnia celowościowa, będąca częścią wykładni funkcjonalnej. W procesie wykładni prawa zmierza się do odkodowania zawartej w przepisach "rzeczywistej woli prawodawcy", "normatywnego sensu ustawy", co sprowadza się do określenia celów wykładni (Z. Ziembiński, Problemy podstawowe prawoznawstwa, Warszawa 1980). Poszukiwanie sensu ustawy wiąże się z przyjmowaniem określonych jej celów, a więc z posługiwaniem się wykładnią celowościową. Stosujący tę wykładnię łączy brzmienie słów przepisów z ich sensem i celem. Nadto, nie można dokonywać wykładni kompletnie ignorując „argument z konsekwencji”, tj. dokonując interpretacji normy prawnej należy brać pod uwagę konsekwencje społeczne i ekonomiczne do jakich będzie prowadzić określona interpretacja. W związku z tym należy wybierać taką interpretację, która prowadzi do jak najbardziej korzystnych konsekwencji. Odnosi się do polityki, społeczeństwa, gospodarki, ochrony środowiska, etc. Gdyby brzmienie przepisu, nadane przez stronę ubezpieczycieli, funkcjonowało w obrocie, to ofiary wypadków musiałyby bezpośrednio po kolizji dokonywać napraw, nawet nie czekając na oględziny rzeczoznawcy z firmy ubezpieczeniowej (!). W naszej ocenie, intencją ustawodawcy, było nałożenie na uczestnika wypadku obowiązku zapobieżenia zwiększeniu się szkody, polegające m.in. na rozpoczęciu gaszenia płonącego pojazdu do czasu przyjazdu Straży Pożarnej, usunięcia pojazdu z niebezpiecznego odcinka drogi, aby nie doszło do kolejnej kolizji, etc.
Ponadto, zwracamy uwagę, iż zgodnie z treścią art. 16 ust. 1, podmiotem obowiązków nałożonych w pkt. 1-3 nie jest poszkodowany ale osoba uczestnicząca. Abstrahując od powyższych rozważań i przyjmując wykładnię ubezpieczycieli za słuszną, można dojść do wniosku, ze zachodzi tutaj solidarność zobowiązania(!), w końcu osobą uczestniczącą jest nie tylko poszkodowany, ale i sprawca. Dokonując dalszych rozważań, można mieć wątpliwości, dlaczego ubezpieczyciele nakładają obowiązek wcześniejszego zamówienia części zamiennych tylko na poszkodowanego ?